Blogi o psach genis.pl

środa, 26 grudnia 2018

Przed podróżą

Pakujemy Nikusia. Spór jakie ubranka zabrać. Ja zapakowałam ciepły kombinezon. Śmieją się ze mnie, że takich mrozów to nie będzie. Wystarczy polarek. Jego ulubiony w moro. W pensjonacie wołali na niego  Rambo jak chodził w tym polarku.

No dobrze polarek koniecznie. Ale i cos od deszczu. Jak będzie plucha to zamoczy futro. No i sweterek w reniferki. Zimowy. Elegancki. A t-shirt? No też, jakby było bardzo ciepło na dworze  albo odwrotnie, w domu chłodno.

Potem był jeszcze problem ile puszek zabrać. Bo tam nie kupi się jego ulubionych. No i wszystkie leki, tak na wszelki wypadek. Co prawda nawet mamy zaprzyjaźnionego weterynarza w górach (z weterynarzem to też były całe historie) ale lepiej jechać tylko się przywitać.

Nikuś ma bardzo dużo zimowych przygód i wspomnieć bo wyjeżdża od malucha każdego roku. Ale to już będę opisywać kolejno.

niedziela, 23 grudnia 2018

Świątecznie

Wszystkim Yorkom, ich Pańciom, Panom, wszystkim sympatykom yorków i innych piesków, dużych i małych, Świąteczno-Noworoczne życzenia od Nikusia. 
Dużo prezentów, prawdziwej zimy i jak najmniej strzelania w Nowy Rok - Niko

Obraz może zawierać: pies i w budynku

P.S. Zaraz po Świętach kierunek Tatry. Będzie super.

niedziela, 16 grudnia 2018

Zima, zima

Zima, zima
Mamy śnieg, mamy śnieg. ojej co to takiego białego, zimnego, puszystego. Trochę zimno w łapki ale da się pobiegać. Ja jak posypie mocniej można się otrząsnąć ...o tak...



Zabieramy Nikusia w góry. Na narty. Nikuś na nartach nie pojeździ, ale na sankach da radę :)
Nie wyobrażam sobie zostawienia go w hoteliku. Przecież by rozpaczał, myślałby, że go oddaliśmy. Nikuś jedzie z nami. Będzie chodził na spacerki na stok i do szałasu wieczorem. I będzie z nami. A my z nim.


Ale zabawa w taki śniegu

niedziela, 2 grudnia 2018

Alergia?

Alergia?
Niko był teraz okropnie nieznośny z tym gryzieniem łap. Nigdy tak się nie zachowywał. Czasem lizał ale trochę i przestawał. A teraz jak nie spał albo nie jadł albo się akurat nie bawił to gryzł łapy. Jedną, drugą i tak na zmianę. Próbowaliśmy odwrócić jego uwagę, ale gdzie tam. Był tak zajęty, że nawet nie reagował jak się go wolało. I jeszcze drapał się okropnie. Myślałam, że sobie dziurę wydrapie, potem jeszcze otrząsał się, tak brrrr, i od początku. Co mu jest? Dlaczego tak robi? Raz weterynarz powiedział, że jak psa coś np.  boli to liże albo gryzie łapy, bo ma je w zasięgu.  No ok, jest po operacji łapy może mu coś tak jeszcze dokucza albo denerwuje. A jak mówi dr Aga Niko jest bardzo sobą przejęty. Taki mały hipochondryk. Ojej pańcia zobacz, zobacz...Dostał jakieś tabletki przeciwzapalne i przeciwbólowe  na łapy, może pomoże. Ale dni mijają a on jak gryzł tak gryzie. Nic nie pomaga. Wreszcie dr Aga mówi...a może on ma uczulenie? Dala mu zastrzyk anythistaminowy i kazała obserwować. Ooooo... Nisiek nie gryzie. Coś tam liznął raz czy dwa i to tyle. Tak jak kiedyś. Alergia?  No to znowu do dr Agi "pani doktor chyba jest lepiej".  No to alergia. Niko ma na coś alergię. Na razie dostał drugi zastrzyk, taki działający 2 tygodnie. Ewidentnie jest lepiej. Zachowuje się normalnie a nie jak rozdrażniony yorek. Tylko na co on ma tę alergię?

piątek, 23 listopada 2018

Mebli nie gryzę

Mebli nie gryzę
Niko zagryzł króliczka, wygryzł dziurę w posłanku, zjadł dwa kocyki w ocelotka ale nigdy nie gryzł mebli, butów, dywanów.  Trudno uwierzyć ale to prawdę. Ale od początku.
Zanim kupiliśmy Nikusia bardzo się bałam, że wszystko w domu będzie zniszczone. Ale decyzja została podjęta. Nikuś stał się domownikiem. Był słodki ale taki czupurny jednocześnie. Co tu zrobić żeby nam nie pogryzł rzeczy? Wiadomo, pies gryzie.
Rozwiązanie się znalazło. Przywoziliśmy Nikusiowi patyki z lasu. Ale nie każdy patyk się nadaje.Te były olchowe. Odpowiednio twarde i nie miały żywicy tak jak drzewa iglaste. Bingo. Nisiek całymi dniami obrabiał patyki, tylko zmiatałam wióry z podłogi. Patyki zamieniały się w wióry a my dowoziliśmy nowy zapas.




Ale nic innego nie ruszył. Buty stały w holu, poduszki leżały na kanapie w zasięgu ząbków. Nie ruszał.  Do dzisiaj nigdy niczego nam nie zniszczył. No nie, raz pogryzł taki malutki dywanik w strzępy. Ale to była wyjątkowa sytuacja.
Jak był mały i zostawał sam w domu zastawiliśmy mu specjalnie zrobioną  przegrodą przejście z holu do pokoju. W holu była kamienna podłoga więc mógł spokojnie siusiać, gdyby nie mógł doczekać się naszego powrotu. Jego pech polegał na tym, że jako sprytny yorczek odepchnął przegrodę i wydostał się tylko, że powrotu nie było, bo przegroda zaczepiła się o próg i ani centymetr nie dała się przesunąć. Ojej Nikus odciął się od miski z wodą i od zabawek. Musiał być bardzo zdesperowany. Wracam do domu, w holu psa nie ma, hmmm....przegroda przesunięta, zaglądam a za nią york i strzępy czegoś w czym rozpoznałam malutki dywanik. Oj tam taki dywanik, właściwie nawet bardziej wycieraczka. Biedny Nikuś tak się zablokować w pokoju i nie móc wyjść. I to był pierwszy i ostatni raz jak coś naszego pogryzł. Nie mogłam się nadziwić, że nawet jak dostawał coś do zabawy dla siebie, nie łapał od razu tylko czekał na potwierdzenie, że to dla niego. Dla mnie, tak? To cap w zęby i moje nie oddam, a spróbuj mi zabrać. No własnie... w następnym wpisie jak kończyły się nie raz zabawy z Nikusiem.
P.S. Już wiem dlaczego zjadł króliczka, posłanko i kocyk - to były jego rzeczy 😊.





niedziela, 18 listopada 2018

Kocyk w ocelotka

Kolejny łup Nikusia gryzola to kocyk w ocelotka. Jak tylko Nikuś dostał kanapę od razu kupiłam mu śliczny, polarowy kocyk we wzór ocelotka, idealnie pasował do posłanka. Chciałam aby piesek miał się w co zakopać jakby było mu chłodno. I co zrobił Niko? Tak wygryzał dziurę za dziurą, oczywiście zjadał ten polar. No dobrze, jesteś małym głupolkiem, kupię Ci drugi kocyk. Drugi kocyk podzielił los pierwszego. Został zjedzony kawałek po kawałku. Niko zjadł dwa kocyki, dwa!!. To jest to co z kocyka zostało. Koniec, więcej nie dostaniesz, najesz się polaru a potem będzie weterynarz. Od tej pory Niko kocyka nie ma.
















Co ciekawe naszych kocy, też zresztą polarowych, nie ruszał. Tylko zjadł swoje. Niedawno przypomniało mu się chyba jednak coś z psiego dzieciństwa, bo próbował dobrać się do jednego koca, mała dziurka już była wygryziona, ale zabraliśmy i już nie rusza. Chyba, że kiedyś znowu mu się przypomni, że kocyki są takie dobre...

sobota, 10 listopada 2018

Jak zagryzłem pluszowego króliczka

Pogryziona łapa. No i co się jeszcze dziwię.. Niko od małego miał instynkt gryzola. Taki yorek-potworek-gryzolek-mały morderca. Jak był mały kupiliśmy mu pierwszą zabawkę - pluszowego króliczka. Nie minął jeden dzień a Nikuś już się do niego dobrał. Najpierw wygryzł oczy. OK...Potem patrzymy a króliczek ma wygryziony nosek. Acha...O już nie ma uszu. A co to?? No nie, biedny króliczek. A co to Nikuś ma w pysku? Przecież to głowa króliczka, sama głowa, tułów odgryziony. I gdzie on z tym idzie? Oooo...wyraźnie zmierza w kierunku kuchni. Patrzymy a Nikuś wrzucił głowę króliczka do własnej miski z wodą i jeszcze przyklepał łapami. A potem odwrócił się i zadowolony z siebie patrzy na nas a co, dobrze sobie poradziłem!  I tak króliczek zakończył żywot. No nie,  ty mały potworku. Taki jesteś?  Nigdy więcej nie kupimy ci pluszowej zabawki. To był więc pierwszy i ostatni pluszak Nikusia.

sobota, 3 listopada 2018

Historia łapy w kadrze

                                                        Po operacji i kolejne etapy 

                                                     

                                                     



                                                          "Nowa" łapa

Po kontroli

Nigdy bym nie przypuszczała, że przez godzinę nie dojadę po Nikusia i do kliniki. Pojechał więc pan a ja miałam dojechać prosto do kliniki. No i nie dojechałam. Takie korki, że nie było szans. Wizyta odbyła się beze mnie. Podobno wszystko dobrze, teraz trzeba ćwiczyć łapę. No to dobrze. Do czasu. Siedzę na kanapie i czytam. Niko w posłanku w holu. Słyszę jakieś dziwne odgłosy, coś jak ciam ciam ciam ...a liże łapy pewnie. Nagle coś jakby zatrzeszczało, zagruchotało...wyglądam a Niko tą właśnie łapą drapie się gdzieś za uszami. Zostaw łapkę wołam. Niko wyszedł z posłanka i no nie...nie staje na tę łapę. Czekamy ale nic, na łapę nie staje. A już stawał całkiem dobrze. Pewnie coś sobie zrobił. Przerażona zapakowałam Nikusia do samochodu i do kliniki, może jeszcze ten doktor ortopeda jest. Ze zdenerwowania pomyliłam na recepcji jego nazwisko ale szczęśliwie wiedzieli o kogo mi chodzi. Doktor był i zaraz obejrzał Nikusia. Łapa w porządku, szwy też, ale wykrył wygryzioną do krwi rankę, opuchniętą naokoło,  na dole łapy. Co on narobił! Posmarował mu jakąś maścią i do domu. Teraz nie można go z oka spuścić bo zaraz wylizuje to miejsce, albo kołnierz. Ale jak wychodzimy wszyscy z domu to dziadkowie go pilnują, bo cwaniak jakimś sposobem potrafi sobie kołnierz odpiąć. Tak długo czochra się o framugę, aż kołnierz się odepnie. Więc lepiej uważać.
Ale łapa wygląda na zreperowaną. Na początku jakby bał się na nią za bardzo stawać, ale teraz już nawet poszedł dalej na spacer i wszedł po schodach na górę. Tylko taka śmieszna chudziutka bo futro ostrzyżone.

środa, 31 października 2018

Recydywista

Dzień bez veta to dzień stracony. Trasę mieliśmy opanowaną do perfekcji.Kolejnego dnia okazało się, że puchnie mu stopka. Więc Niska w samochód i do kliniki. Doktor rozpakował całą łapę i zawinął mu jeszcze raz luźniej. I do domu. Wydawałoby się, że powinno być OK. Stopkę kazał masować. Ale Niko nie taki głupi. Łapa przepakowana ale coś tu trzeba pokombinować. I wcale nie było to trudne. Luźniejszy bandaż zaczął się stopniowo obsuwać od góry i wyłaził biały opatrunek. No to co trzeba zrobić? Poszarpać go. Patrzymy a tam kawałki białej jakby ligniny albo czegoś podobnego po całym mieszkaniu rozrzucone. Więc co? Niśka w samochód i do veta. Doktor jak go zobaczył to tylko westchnął no nie to znowu ty. Dobandażował łapę, białe zasłonił i do domu.  Koniec kłopotów? A skądże. Patrzę a kolejnego dnia bandaż się lekko obsunął i cały szew od góry na wierzchu. No nie, przecież on to zaraz wyliże i jeszcze się albo szwy rozejdą albo infekcja przyplącze. Już, już chciałam zabierać Nikusia znowu do kliniki ale pan się zezłościł na codzienne jazdy i mówi" dawaj go tu ja mu zabandażuję". Odwinął wierzchnią warstwę, zaczął trochę wyżej i zakrył cała ranę tym samym. Nawet całkiem dobrze mu wyszło. Tylko łapa dwukolorowa. Na dole różowa na górze żółta w słoneczka. Może uda się jakoś doczekać do planowanej wizyty kontrolnej, a to już dzisiaj wieczorem. Mam nadzieję, że wszystko dobrze bo Niko już całkiem dobrze chodzi a nawet podbiega na tej łapce.Na wszelki wypadek kupiłam zapas kolorowych bandaży bo może trzeba będzie jeszcze delikatnie łapę osłaniać. Mamy żółty w psie stopki i biały w psie stopki no i czerwony w słoneczka.
Musze zamieścić historię łapy na zdjęciach, prawdziwa rewia mody 😀

niedziela, 21 października 2018

Okropny pacjent

Jak minęła noc? Wydawało by się, że spokojnie. Co prawda kilka razy wchodził i schodził z pańci łóżka, bo chory nie chory łóżko pańci najlepsze. Jak widzieliśmy to go zdejmowaliśmy albo podsadzaliśmy, ale kilka razy wgramolił się sam.I zeskoczył na trzy łapy. Wreszcie wydawało się, że śpi na dobre. Rano okazało się jak spał. Cały różowy bucik osłaniający stopkę zdjęty i wyrzucony do kąta. No nie. Zapakowaliśmy Nikusia do samochodu i jazda do kliniki. Doktór mówi, jak jesteś taki spryciarz to tak Ci założę różową osłonkę, ze nie zdejmiesz. Zabandażował mu stopkę i aż do kolanka. I dodatkowo pozaklejał plastrami. No, teraz będzie spokój. Wróciliśmy do domu. Cały dzień było OK. Było :(
Rano, no nie coś ty zrobił???!!!! Biały plaster oderwany, różowy jest ale co to wystaje na dole?? No nie, wygryzł dziurę, wyciągnął opatrunek i na dodatek wygryzł sierść z palucha i nie wiem co jeszcze zrobił bo paluch cały czerwony. Yorka do samochodu i do kliniki. Jak na doktor zobaczył, mówi no to mamy recydywę. Nie było wyjścia różowy bandaż poleciał do kosza, paluch posmarowany maścią i maść do smarowania do domu. Stopka w skarpetce.
W domu na początku Nikuś zadowolony, że jednak stanęło na jego, nie ma już tego różowego paskudztwa. Ale jeszcze jest to zielone. Chyba sobie coś w tym yorczym łebku kombinuje bo cały dzień przespał, nawet jeść nie chciał, strajk głodowy? Dopiero wieczorem zjadł. Coś mi się wydaje, że postanowił się wyspać w dzień bo planuje pracowitą noc. Zielone jest dłuuugie. Ale pańcia też ma plany tylko on jeszcze o tym nie wie. Nie ma wyjścia musimy mu założyć na noc kołnierz, bo zrobi sobie w końcu krzywdę.W dzień to go pilnujemy jakoś, ale noc jest jego.
No bo kto chciałby mieć taka łapę?






piątek, 19 października 2018

Operacja

Dzisiaj był ten okropny dzień. Mieliśmy się stawię do klinika na 13:00. Już od rana czułam, ze mi słabo. Wolałabym żeby to mnie pokroili a nie Nikusia. Jak tylko przyjechaliśmy do kliniki zaraz nas zawołali na salę. Nikuś siedział na kolanach pana, dostał zastrzyk i po chwili zaczął robić się coraz bardziej mięciutki, rozpłaszczony a łebek opadał i opadał.Uśpionego Nikusia zabrali na salę a my mieliśmy czekać na telefon. Doktor zadzwonił po 3 godzinach z informacją, że już po, wszystko OK i niedługo Nikuś do odbioru. Pojechaliśmy po niego, cała wyprawa bo 4 osoby, wszyscy chcieli odbierać Nikusia. Jak weszliśmy psinek ni to siedział ni to leżał, troszkę oszołomiony, łapa zabandażowana zielonym bandażem W PIESKI! a na stopce fioletowa skarpeta. Tak go wyszykowali. W drugiej łapce jeszcze wenflon, ale zaraz wyjęli. Dostaliśmy leki przeciwbólowe i antybiotyk do domu, wypis, instrukcje i odjazd. Wchodzimy do mieszania, Nikusia do posłanka a on nie chce. Wyraźnie smutny, zdezorientowany i obrażony. Chyba nie lubi swojego bandaża. Łapa jego ale nie jego. Niby stanąć się da ale co to za łapa. Jedzonko nie, picie ledwo dal się namówić. Ogólnie jest biedny i mocno zaniepokojony co mu zrobili. Wreszcie umościł się i może pośpi do rana. Mam nadzieję, że jak minie znieczulenie już zupełnie to odżyje. Tylko, że wtedy pewnie zacznie bolec.Przechlapane. Na razie zasnął, rano dostanie lekarstwa. Obawiam się tylko, że zielona lapa jest nie do zaakceptowania. No kto chciałby mieć zieloną łapę zamiast futra?
Jutro napiszę jak minęła pierwsza doba. Na razie dobranoc.

środa, 17 października 2018

Diagnoza


Diagnoza
No i miałam niestety rację. Rtg wykazało, ze więzadło trzyma się tylko w 10%, a rzepka się przesunęła. Operacja. No nie. Biedny Nikuś. Ortopeda od razu zapisał go na za tydzień. Podobno ma być w znieczuleniu dooponowym i tylko z premedykacją. To lepiej, nie będą go obciążać pełną i długa narkozą. Bałabym się czy Nikuś się wybudzi, słyszałam o różnych przypadkach. Nie wyobrażam sobie, że miałoby mu się coś stać. Potem 10 dni w opatrunku i 3 miesiące rehabilitacji. A 3 miesiącach doktor mówi, że  łapa będzie w pełni sprawna jak kiedyś. Biedny Nikuś, jak on to zniesie. Obawiam, że będzie trudno. On nie cierpi jakichkolwiek opatrunków i od razu próbuje zdjąć. To już niedługo, bo w ten piątek. Napiszę potem jak poszło. I co na to wszystko Nikuś.
Na razie staram się nie myśleć, zupełnie nie mogę sobie wyobrazić, że potną taką małą łapeczkę. Mój biedny, kochany psiulek 😢

wtorek, 16 października 2018

Ojej ojej łapa


Niestety na chwilę muszę przerwać Nikusiowe opowieści z początków jego pobytu u nas i napisać o tym co czeka biednego Nukusia w najbliższych dniach. A wie to było tak...
Dwa tygodnie temu Niko szalał na działce za piłką tenisową. Moja córka rzucała mu piłkę a Niko ją gonił. Potem przynosił i powarkując prosił no rzucaj, rzucaj jeszcze, jeszcze... No i rzucali. W pewnym momencie Niko biegł tak szybko, że wyprzedził piłkę, zorientował się, że piłka jest z tyłu, zrobił hamowanie i zwrot jak pies Pluto w filmach animowanych i...... oj oj tylna łapa w górze. Myśleliśmy, że nadepnął na szyszkę i go zabolało, ale czas mijał a łapa w górze. Pokuśtykał na trzech łapkach do domu i leży. Czas mija a łapa boli. Nikuś jak jedna wielka kupka nieszczęścia. Działka, ładna pogoda a tu pobiegać się nie da. Ani wskoczyć na kanapę. W poniedziałek rano zaraz do dr Agi. Tej ulubionej. Dr Aga obejrzała łapę, hmmmm.. rzepka jakoś tak dziwnie się rusza. Pewnie coś z więzadłem krzyżowym. No nie. Dostał leki przeciwzapalne na 10 dni. Powoli zaczął stawać na tę łapkę i chodził już na ogól na czterech łapach ale widać było, że jednak tę łapkę odciąża. No i odbić się z niej nie dało. Kanapa poza zasięgiem. Chyba, że pańcia podsadzi. Oczywiści ze schodów go znosiliśmy i wnosiliśmy aby dodatkowo nie obciążać łapki. Moja córka, jako niepoprawna optymistka, mówiła, że mu za jakiś czas przejdzie. I że  na pewno przesadza, bo to panikarz i mały symulant. Oby. Jednak na kontroli po tych 10 dniach Dr Aga kazała mu łapę prześwietlić i dała skierowanie do ortopedy.  No zobaczymy ale wielkiej nadziei na to, że  samo minie nie mam.

poniedziałek, 8 października 2018

Nikusiowa kanapa

Dla małego Nikusia kupiliśmy taką piękną kanapę, brązowa, wnętrze we wzorek ocelota. W środku  poduszeczka. Cudo. Mięciutka, wygodna kanapa. Wydawało się, że pieskowi się spodobała. Spał układając się w wszystkich możliwych kierunkach, bo była owalna. Z holu często dochodziły jakieś dziwne dźwięki. Jakby szarpanie, drapanie. Trzeba było sprawdzić. Zaglądamy a tam york drapie łapami jakby chciał ja na nowo wymodelować. I tak co jakiś czas. Z czym on tak walczy?
Któregoś dnia patrzymy a Nikuś sunie przez salon popychając przednimi łapami posłanko przed sobą i wyraźnie kieruje się w stronę szafki z TV. Jest bardzo zaabsorbowany swoją misją. O co mu chodzi? Czekamy co będzie dalej. A Nikuś wpycha posłanko za szafkę, dopchnął jeszcze łapami kilka razy i zadowolony z siebie wrócił na dywan. A to mały cwaniak. Oczywiście kanapa została wyjęta i wróciła na swoje miejsce.


Któregoś dnia chcieliśmy przenieść śpiącego Nikusia w inne miejsce razem z posłankiem, podnosimy ostrożnie żeby się nie obudził a tu ...pac...pies wypadł na podłogę a nam w ręku zostało posłanko z wygryzioną wielka dziurą w podłodze.....hahahaha ...Chyba jednak wyraźnie posłanko mu podpadło.




Została kupiona nowa kanapa, tym razem poprosiłam o taką solidną nie do zjedzenia :). I Niko ma ją do dzisiaj. Chyba ją lubi bo można się tak fajnie wyciągnąć. Jest super.




środa, 26 września 2018

Nie każdy york jest mały



Mały york? haha
Jak kupowaliśmy Nikusia pani w hodowli powiedziała nam, że będzie ważył jakieś 3,8 kg. O fajnie. Rasowy i duży.  Dokładnie taki jakiego szukaliśmy. On był od razu dość sporym szczeniakiem, największym w miocie. I te duże sterczące uszy. Cudo.



Nikuś jadł i rósł, jadł i rósł. Co tydzień wydawało nam się,
że psiak jest większy. Był coraz bardziej terrierem.
3,8 kg? Hmmmm Potem śmiałyśmy się z córką, że chyba za długo dostawał karmę junior na szybki wzrost.



















Obecnie Niko ma średnio około 6,5 kg.  No czasami zimą nawet 6,7 kg.  Może trudno uwierzyć ale jest normalnej budowy. Ale jest duży. Jak stanie na łapkach to nosek prawie dotyka do stołu. Zajrzeć się nie da, trochę jednak za mały, ale niewiele brakuje.  Jest  większy niż przeciętne yorki. Widziałam już kilka takich właśnie dużych yorków, widocznie znowu nastąpiła zmiana od miniaturek do większych. Podobno pierwotnie yorki ważyły 8 kg a potem były zmniejszane. Ale te najmniejsze były jednak chorowite. Znowu więc jest sporo większych.









Szkoda, że na wystawę trzeba mieć długie futro do ziemi. Gdyby była kategoria ostrzyżonych yorków, to kto wie, może Nikuś by poszedł na taką wystawę, chociaż córka śmiała się, że jest za ruchliwy i nie chciał by stać równo na takiej wystawie ani biegać w koło na ringu. Tyle atrakcji o wiele ciekawszych niż dać się oglądać i biegać na pokaz. I dyskwalifikacja ha ha. Taki jest Niko. Ciekawski, rozbiegany, wszystko musi sprawdzić i obejrzeć.

czwartek, 20 września 2018

Kupujemy pieska

Chwila przerwy w bieżących wydarzeniach i troszkę opowieści od samego początku, jak Niko przybył do nas.
Córka prosiła "mamo kup psa i mamo kup psa". Oczywiście pomysły miała różne jaki to ma być pies. Trudno było jej wytłumaczyć, że duża rasa to niekoniecznie. Po długich dyskusjach zdecydowaliśmy. Kupimy yorka. Ale warunek ...ma to być taki większy york. Na ulicy oglądaliśmy za przechodzącymi pieskami i faktycznie widać było, ze sporo piesków jest takich większych. No to super, takiego szukamy. Zaczęłam przeglądać strony hodowli. Łatwo nie było znaleźć odpowiedniego pieska i to jeszcze blisko, żeby nie jeździć po całej Polsce za pieskiem.

I któregoś dnia, jest, mam. Jest piesek, super hodowla, piesek 4 miesiące, bo w tej hodowli trzymają pieski dłużej przy matce, i co ważne ....raczej spory. Super. Pojechałyśmy z córką . Piesek był słodki. Chociaż pani z hodowli mówiła, że teraz jest brzydki, bo już zaczyna mu rosnąć dłuższa sierść ale jeszcze w mało uporządkowany sposób i wygląda jak potargany. Dla nas był najpiękniejszym yorczkiem.  Decyzja była błyskawiczna. Bierzemy pieska. Podpisałam umowę i za tydzień zgłosiłyśmy się ze śliczną (córka mówiła, że paskudna ;) ) torbą w kratkę burberry. Chociaż przedtem były długie dyskusje jak nazwać pieska, okazało się, że pani w hodowli wolała na niego Nikuś, tak  od jego prawdziwego imienia, żeby było prościej. OK po co zmieniać. Będzie w takim razie Niko, Nikuś. I tak Niko został nowym domownikiem.

środa, 12 września 2018

Mamy wynik

Czekaliśmy i czekaliśmy ale do wieczora wyniku nie było. A przecież obiecali, że laboratorium wyśle na mój adres maila bo gabinet dr Aga zamykała wcześniej w niedzielę.
No ale nie wysłali. Trochę się denerwowałam, nie powiem, że nie.
Rano, jak tylko otworzyli gabinet, dzwonię...zajęte, no nie... Ale jakoś szybko udało mi się dodzwonić, bo bywa różnie. Szukają, jest wynik. Niko nie ma żadnej babeszjozy. Zdrowy. Odetchnęłam. Zaraz dałam znać córce ale ona "no a co miał być chory, tyle razy miał kleszcza"...Niepoprawna optymistka.
Tak czy inaczej od razu założyłam mu nową obróżkę na kleszcze, może śmieszne ale dla pewności nie zdjęłam poprzedniej ...bo przeczytałam, że działa dopiero po 2 dobach. Niech ma chwilowo dwie. Żebym tylko zapamiętała która nowa a która stara i nie zdjęła potem tej przeterminowanej :) bo pańcia taka zdolna i dopiero by było.

A Niko twierdzi, że po takich przeżyciach należy się na pocieszenie solidne drapanko.



niedziela, 9 września 2018

Ach te kleszcze

Miałam dzisiaj pisać o czymś innym ale będzie o Nikusiowych kleszczach, akurat temat na czasie.
Niko oczywiście od zawsze był smarowany Frontlinem, Muszę się jednak przyznać, że nie zawsze potem pamiętaliśmy kiedy trzeba smarowanko powtórzyć :(.
No ale staraliśmy się smarować psiaka, szczególnie w okresie wiosenno-letnim kiedy jeździł na działkę leśną. Niby do lasu się nie oddalał ale i tak kleszczocha kilka razy złapał. Ja to nawet nie wiem czy bym umiała mu wyjąć, więc lepiej jak robił to pan. Szczęśliwie nigdy nic mu nie było poza strupkiem w miejscu ugryzienia. Raz, pamiętam mój tata mówi "zobacz, on ma jakiś duży pieprzyk pod brodą". Patrzymy i o ojej ...jaki pieprzyk, to ogromny kleszcz, opity do nieprzytomności. Innym razem, w domu w kuchni na podłodze znaleźliśmy "coś" bliżej niezidentyfikowanego. Po dokładnym przyjrzeniu się KLESZCZ. Ale jaki, miał wielkość grochu. Kogo ugryzł? Oglądamy się i nic, oglądamy Nikusia, nic. Nagle , no nie za uchem wygryziona ogromna dziura. Wyglądała jak głębokie wgniecenie w uchu po kolczyku gwoździu. No to już wiemy kogo ugryzł. Nikusia za uchem.Szkoda, że  nie zrobiłam wtedy zdjęcia bo kleszcz był imponujący. A dziura...okropna.
Teraz Nikuś nosi obróżkę. Ale i tak kleszcz się trafia. Jak łaził po futrze to udało się go w porę złapać. Niestety tydzień temu jakaś paskuda wbiła się w sam środek łebka, między uszami. Córka go szybko wyjęła ale był problem bo nie mogliśmy na działce znaleźć żadnej pincety. Córka, jako najbardziej przytomna w takiej sytuacji, próbowała wyciągnąć go palcami, przez chusteczkę. ja nawet nie wiedziałam, taka pańcia, że to trzeba przez chusteczkę żeby go nie rozgnieść żeby się nie dostało szybko do krwi. Udało się. Mam nadzieję, że udało. Kleszcza spaliła potem , bo zabić to się nie da takiego. Na wszelki wypadek dr Aga kazała Nikusia obserwować. No i właśnie dzisiaj panika, bo Nikuś nie chciał jeść, nawet swojego ulubionego pasztetu (a to też osobna historia z pasztetem, na kolejną opowieść) i jeszcze obrywał liście z krzaka i wcinał. Wróciliśmy szybko do domu z wyjazdu i do dr Agi. Co prawda w domu od razu poszedł do miski, więc chyba to była zmyłka małego cwaniaka. na wszelki wypadek dr Aga pobrała mu krewi wieczorem mam dostać wynik. Czekamy.....

środa, 5 września 2018

Dr Aga

Nikuś od szczeniaka miał dość wrażliwy brzuszek. Pojadł, pojadł a potem weterynarz. No nie jedyny to powód. Nikuś to typowy lizol. Biega z nosem przy ziemi, węszy, węszy a jak coś wywęszy to okazało się, że nie wystarczy, trzeba spróbować jęzorem. A tam sam brudy i bakterie. No i co? Pies chory, wymiotuje, kupa rzadka, jeść nie chce. I weterynarz. Kiedyś chodził do innej przychodni ale jedna z pań doktor otworzyła własna przychodnię tuz koło nas, wiec nie trzeba dojeżdżać, wystarczy krótki spacerek. I Niko został stałym pacjentem. Tak polubił dr Agę, że nawet jak nie musi to biegnie sam się przywitać pies lubi chodzić do weterynarza haha. Zobaczcie jak czeka na swoją kolej.
 





No właśnie weterynarz. Kiedyś był taki artykuł "Jak przygotować psa do podróży?" Jak przygotować haha...podstawa to weterynarz co 200 km. Nisiek potrafił nam robić takie niespodzianki w podróży.
Dobrze, że mieliśmy znajomego weterynarza w Zakopanem, bo co dwa dni, a były to akurat Święta jeździło się na zastrzyki. Krwotoczne zapalenie jelit. Zlizał coś drań jeszcze w domu na podwórku i nie dojechał jak się rozchorował. Ale zima będzie w osobnych historiach.



piątek, 31 sierpnia 2018

Po wakacyjne infekcje

Co ten biedny psiak tak dziwnie chrząka? Jakby chciał coś wypluć albo zwymiotować. Cała noc się męczył. Rano bez zmian. Co mu jest? No i nie ma co zwlekać tylko konieczna wyprawa do dr Agi. Ma szczęście nie było kolejki (bo Nikuś baaaardzo nie lubi czekać, jest nieznośny, siada, wstaje, na ręce, szarpie się do innego psa, na ręce, na kolanka do pańci i tak przez cały czas. A jak kolejka długa to ...można sobie wyobrazić). Ale tym razem weszliśmy od razu. Dr Aga zbadała Nikusia i okazało się, ze pies ma zapalenia gardła. A to chrząkanie to był kaszel. Dostał jakiś zastrzyk przeciwzapalny i zalecenie - "Syrop prawoślazowy". Na szczęście taki syropek jest słodki to może będzie pił bo podać jakąkolwiek tabletkę Nikusiowi to wyczyn hardrockowy. Nie i nie. Pysk zaciśnięty i nie. Jednak z syropkiem tez nie poszło łatwo. Zanim wlałam mu łyżeczkę do pyska zachlapaliśmy całą podłogę w kuchni tym słodkim ulepkiem. Łyżeczka więc odpada bo kończy się myciem całej podłogi a pies i tak nie połknął całości. Zostaje strzykawka :(.
Strzykawką sie udało. Jakkolwiek pan trzymał pysk, pańcia wlewała a Nikuś trząsł się z obrzydzenia....chociaż już po całej akcji mlasnął jęzorem i ...ej nie takie złe, słodkie.
A z dr Aga i Nisiem to tez śmieszna historia ale to już następnym razem.

niedziela, 26 sierpnia 2018

Powrót z wakacji

Wróciliśmy z Nikusiem z wakacji nad morzem. Scenariusz jak zawsze ten sam. Niko nie odstępuje swojego posłanka....wszędzie dobrze ale najlepiej w domu.

Z posłankeiem Nikusia też jest jedna śmieszna historia, muszę ją kiedyś opisać.

piątek, 10 sierpnia 2018

Niko podróznik

Tak w ogóle to podróże Niko od małego znosi bardzo dobrze. A jeździ z nami wszędzie. I latem i zimą. Raz tylko biedak zwymiotował ale wszyscy śmieli się, ze to dlatego, ze pańcia prowadziła i trzęsło za bardzo. Może tak, może nie. Ale podróżnik z niego super. Ma szeleczki i przypinkę i swoje miejsce w samochodzie. Co nie znaczy, ze tam siedzi, najlepiej przytulić się do kogoś. Pada na córkę jak z nami jedzie. Najgorzej jak jest gorąco a tu takie futro grzeje.







Knajpy wybieramy takie gdzie wpuszczają Nikusia. W tym roku nawet dostał od kelnerki miskę wody. Nikuś bardzo lubi tę knajpkę. Obok są takie fajne domki drewniane można sobie wejść i popatrzeć z góry. Ale frajda.
















Nie zostawiamy go w samochodzie samego, żal nam psiaka. Nie będzie wiedział co się dzieje dlaczego został. No nie,  muszę powiedzieć prawdę. Raz Niko został w samochodzie. na parkingu strzeżonym w Krakowie, inaczej bym go nie zostawiła. Zimą. Ubraliśmy go w polarek, daliśmy dwa kocyki polarowe i Nikuś został. Wracamy z muzeum pies śpi. No to został jeszcze trochę. Wracamy z rynku a mały zaspaniec nawet nie zauważył, że wróciliśmy. Cieplutki, zaspany. Tylko się przeciągnął dostał picie i pojechaliśmy.

Największy problem jest z wyprowadzeniem Nikusia na spacerek w czasie podróży. Tak się pilnuje samochodu, że tylko szybkie siusiu i wsiadamy. Boi się, że jak się na chwilę zagapi to może nie zauważy, że samochód odjeżdża i trzeba wsiadać? Mały głupol. Tyle razy mu tłumaczyłam, że bez Nikusia nikt nie odjedzie. Ale co tam, lepiej samemu uważać. Taka psia logika.

środa, 1 sierpnia 2018

Niko na działce

Nikuś od małego bardzo lubi jeździć na działkę na Bugiem. Tam to jest dopiero fajnie. Cały dzień na dworze, nie trzeba schodzić po schodach na spacerek, można biegać i szczekać do woli. Najlepsza zabawa to łapanie szyszek, niestety potem trzeba je pogryźć i zjeść. Dobrze, że Nikusiowy brzuszek to wytrzymuje. A liście brzozy? Pychota. Czy to nie koniec ogonka liścia wystaje z pyszczka???













                                                                                                           
Nikuś wczuwa się też w rolę psa pilnującego obejścia, w końcu to jego podwórko, trzeba pilnować.












Właśnie znowu pojechał na działkę. Zawsze to lepiej w lesie  w takie upały niż w mieście.  35 stopni? No nie to chyba przesada.

niedziela, 29 lipca 2018

Czy yorki pływają?

Pierwsza przygoda Nikusia z woda była oczywiście nad morzem. Wbiegł do wody i szybko uciekł przed falą. Ale futro się zmoczyło całkowicie. Nie ma to jak teraz wypanierować się w piachu. Super. Tylko potem swędzi skóra od soli i piach się sypie, nawet nie da się go wygryźć z łap.














Hmmm....to może lepiej wejść do wykopanego bajorka? Ale pańcia powiedziała, że to fuj brudne...więc też nie. No i po kąpieli. Takie wczasy nad morzem? Oszukane jakieś.









Kolejna próba wody była już nad jeziorkiem na działce. Nikuś stał na brzegu i patrzył jak się kąpiemy. Próbował powoli wchodzić łapami, coraz dalej, coraz dalej i nagle bul bul bul wpadł z łebkiem, bo było już głęboko....wystawił łebek i zaczął płynąć zataczając kółeczka. Niko pływa. Potem oczywiście była panierka z piachu i trawy. Normalka.


Teraz jest już ostrożniejszy. Nad morzem spaceruje brzegiem wypatrując pana w wodzie ale nie wchodzi, bo fala może zalać i więc po co włazić?


niedziela, 22 lipca 2018

Niko wczasowicz czyli wakacje nad morzem

Kolejne wakacje nad morzem. Niestety pogoda nie sprzyja plażowaniu, Niko więc jeszcze nie był na plaży...może w piątek bo podobno ma być słonecznie. Czy Niko lubi plażować? Hmmm...

W czasie swojego pierwszego pobytu wszystko go zachwycało. Tyle piachu i taaaaka duża woda. Wpadł głupol do morza i potem całe futro było zlepione od soli. Na plaży trudno siedzieć przy kocu jak tyle atrakcji. najfajniejsze było skakanie przez parawan. Skoczył?









Oczywiście, że skoczył.













Ale jak zawsze po jakimś czasie zabawa się nudzi. Kolejne plażowania wyglądały już tak:







środa, 18 lipca 2018

Opowieści, opowieści

Zastanawiałam się jak to zrobić, żeby opowiedzieć historię Nikusia a jednocześnie pokazywać obecne chwile. Mały Nikuś i dorosły kawaler Niko.
Będę więc przeplatać obecne opowieści historiami małego Nikusia. Pierwsza już za chwilę.

wtorek, 17 lipca 2018

Hej, witamy wszystkich miłośników Yorków

Historia Niko nie zaczyna więc się dzisiaj. Pierwsze miesiące jego pobytu u nas były już opisywane kilka lat temu. Były tam codzienne zabawne przygody, i te śmieszne i te straszne. Było dużo zdjęć pokazujących, że Niko to naprawdę szalony yorek, taki yorek-potworek. 

A jak to było od początku?

Niko zadomowił się od pierwszego dnia. Nie był taki zupełnie malutki bo miał już 4 miesiące jak przybył do do nas, więc był całkiem sporym psiak. Od razu opanował terytorium i warczał, według niego groźnie, jak tylko ktoś nowy się pojawiał w domu. 
Miał charakterek haha. Cztery noce próbowałam mu wytłumaczyć, że  miejsce Nikusia jest w posłanku. To była taka próba charakterów, ja czy pańcia, pańcia czy ja? Po czterech dniach okazało się, że Nikuś przetrzymał pańcię. No cóż śpij mały draniu gdzie chcesz abym tylko i ja mogła spać. I o to chodziło, szybkie hop na kanapę i jest moja. Posłanko fajne ale kanapa pańci do dopiero frajda, taka duża i przytulić się można.


niedziela, 22 kwietnia 2018

Odnaleziony yorek-potworek


Może trudno uwierzyć w to co napiszę ale ...zupełnie przypadkiem okazało się, że ktoś przywłaszczył sobie wszystkie zdjęcia i ówczesne wpisy i opublikował jako własne na pinger.pl. Ten blog zresztą też już jest nie aktywny, no i dobrze. To był szok dla nas gdy okazało się, że ktoś przywłaszczył sobie w internecie naszego psa, taka wirtualna kradzież. No cóż, tylko po co?   Hmmm...

Postanowiłam przywrócić Nikusiowi jego tożsamość i reaktywować blog chociaż już pod nowym adresem. Na początek będzie krótka historia Nikusia, to co najbardziej zapamiętałam bo było takie nieoczywiste,  aby pokazać jego psią postać, takiego yorka-potworka. Ale to już w następnym wpisie.




                                                 

sobota, 21 kwietnia 2018

Co się stało z yorek-potworek

Czy ktoś jeszcze pamięta taki blog yorek-potworek opisujący przygody Yorka Niko?
Zniknął niespodziewanie, ponieważ nie wiadomo dlaczego już dość dawno zablokowało się konto i nie można było dalej dodawać wpisów, a potem onet.pl usunął wszystkie blogi. No cóż.... zdarza się, a szkoda bo był to bardzo fajny blog. I wiecie co się stało?? Ale o tym opowiem w kolejnym wpisie.