Blogi o psach genis.pl

niedziela, 9 września 2018

Ach te kleszcze

Miałam dzisiaj pisać o czymś innym ale będzie o Nikusiowych kleszczach, akurat temat na czasie.
Niko oczywiście od zawsze był smarowany Frontlinem, Muszę się jednak przyznać, że nie zawsze potem pamiętaliśmy kiedy trzeba smarowanko powtórzyć :(.
No ale staraliśmy się smarować psiaka, szczególnie w okresie wiosenno-letnim kiedy jeździł na działkę leśną. Niby do lasu się nie oddalał ale i tak kleszczocha kilka razy złapał. Ja to nawet nie wiem czy bym umiała mu wyjąć, więc lepiej jak robił to pan. Szczęśliwie nigdy nic mu nie było poza strupkiem w miejscu ugryzienia. Raz, pamiętam mój tata mówi "zobacz, on ma jakiś duży pieprzyk pod brodą". Patrzymy i o ojej ...jaki pieprzyk, to ogromny kleszcz, opity do nieprzytomności. Innym razem, w domu w kuchni na podłodze znaleźliśmy "coś" bliżej niezidentyfikowanego. Po dokładnym przyjrzeniu się KLESZCZ. Ale jaki, miał wielkość grochu. Kogo ugryzł? Oglądamy się i nic, oglądamy Nikusia, nic. Nagle , no nie za uchem wygryziona ogromna dziura. Wyglądała jak głębokie wgniecenie w uchu po kolczyku gwoździu. No to już wiemy kogo ugryzł. Nikusia za uchem.Szkoda, że  nie zrobiłam wtedy zdjęcia bo kleszcz był imponujący. A dziura...okropna.
Teraz Nikuś nosi obróżkę. Ale i tak kleszcz się trafia. Jak łaził po futrze to udało się go w porę złapać. Niestety tydzień temu jakaś paskuda wbiła się w sam środek łebka, między uszami. Córka go szybko wyjęła ale był problem bo nie mogliśmy na działce znaleźć żadnej pincety. Córka, jako najbardziej przytomna w takiej sytuacji, próbowała wyciągnąć go palcami, przez chusteczkę. ja nawet nie wiedziałam, taka pańcia, że to trzeba przez chusteczkę żeby go nie rozgnieść żeby się nie dostało szybko do krwi. Udało się. Mam nadzieję, że udało. Kleszcza spaliła potem , bo zabić to się nie da takiego. Na wszelki wypadek dr Aga kazała Nikusia obserwować. No i właśnie dzisiaj panika, bo Nikuś nie chciał jeść, nawet swojego ulubionego pasztetu (a to też osobna historia z pasztetem, na kolejną opowieść) i jeszcze obrywał liście z krzaka i wcinał. Wróciliśmy szybko do domu z wyjazdu i do dr Agi. Co prawda w domu od razu poszedł do miski, więc chyba to była zmyłka małego cwaniaka. na wszelki wypadek dr Aga pobrała mu krewi wieczorem mam dostać wynik. Czekamy.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz