Nikuś od szczeniaka miał dość wrażliwy brzuszek. Pojadł, pojadł a potem weterynarz. No nie jedyny to powód. Nikuś to typowy lizol. Biega z nosem przy ziemi, węszy, węszy a jak coś wywęszy to okazało się, że nie wystarczy, trzeba spróbować jęzorem. A tam sam brudy i bakterie. No i co? Pies chory, wymiotuje, kupa rzadka, jeść nie chce. I weterynarz. Kiedyś chodził do innej przychodni ale jedna z pań doktor otworzyła własna przychodnię tuz koło nas, wiec nie trzeba dojeżdżać, wystarczy krótki spacerek. I Niko został stałym pacjentem. Tak polubił dr Agę, że nawet jak nie musi to biegnie sam się przywitać pies lubi chodzić do weterynarza haha. Zobaczcie jak czeka na swoją kolej.
No właśnie weterynarz. Kiedyś był taki artykuł "Jak przygotować psa do podróży?" Jak przygotować haha...podstawa to weterynarz co 200 km. Nisiek potrafił nam robić takie niespodzianki w podróży.
Dobrze, że mieliśmy znajomego weterynarza w Zakopanem, bo co dwa dni, a były to akurat Święta jeździło się na zastrzyki. Krwotoczne zapalenie jelit. Zlizał coś drań jeszcze w domu na podwórku i nie dojechał jak się rozchorował. Ale zima będzie w osobnych historiach.
Blog opowiada o psie rasy york, ukazuje jego terrierowaty charakter i obala mit o malutkim, kanapowym piesku, który jest nie tylko milutkim yorczkiem ale i prawdziwym terrierem, W końcu to przecież Yorkshire Terrier. Blog opowiada też o drugim terrierku - psie rasy westie. Trochę podobnym, a jednak innym. Takim pogodnym przytulasku a jednak psotnym. Zapraszam na mojego bloga miłośników yorków i westie oraz wszystkich sympatyków piesków małych i dużych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz